czwartek, 28 marca 2013

Prolog

'' Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... "


             To już koniec? Szeptała dziewczyna, trzymana w objęciach swojego ukochanego. Leżała na lodowatej posadzce wykonanej z kamienia. Zawsze narzekała na bijący od niej chłód, jednak tym razem nie miała zamiaru biadolić na ten temat.
- Tak Vanesse- Odpowiedział cicho, głaszcząc dziewczynę po policzku.
- Dlaczego płaczesz? Zapytała po chwili, gdy na jej usta spływały krople łez wymieszanych z krwią.
Chłopak nie odpowiadał. Przytulił mocniej dziewczynę, wtulając się w jej kark. Pomimo bólu i ran jakie  zadano czarnowłosej podczas wojny poczuła przyjemne łaskotanie w okolicach obojczyków. Przez jej ciało zaczęły przechodzić dreszcze. Chciała by ten moment trwał całą wieczność. Zaczęła pluć krwią. Wiedziała, że koniec jest nieunikniony.
- Czy Ja umieram? Wyszeptała, delikatnie mrużąc oczy.
- Nie Vanesse- Ponownie usłyszała ten dźwięczy i aksamitny głos- Wszytko będzie dobrze, zobaczysz.
- Już czas Panie- Powiedział jeden z upadłych, który wszedł do pomieszczenia.
Dziewczyna niepewnie wzdrygnęła. Usłyszawszy kolejny głos delikatnie podniosła głowę, by rozejrzeć się po sali w której się znajdowali. U samego podnóża tronu leżały zwłoki archaniołów, którzy polegli. Wszędzie było widać krwisto czerwone plamy krwi.
- On naprawdę nie żyje- Powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Samsapiel! Proszę zrób coś! Ona umiera! Krzyczał mężczyzna, kiedy czarnowłosa po raz kolejny upadła na jego kolana.
- Wiążą się z tym okrutne konsekwencje, jesteś na to gotowy? Zapytał.
- Do jasnej cholery! Jestem gotów zrobić wszystko!
- W takim razie wrócimy tam gdzie wszystko się zaczęło... Odpowiedział mężczyzna, a następnie podszedł do bladej Vanessy, przykładając swoją dłoń do jej głębokiej rany znajdującej się w okolicach serca.
- Nie! Powtarzała ledwo słyszalnie dziewczyna- Chcę umrzeć...
- Nie pozwolę na to!
- Kocham Cię...- Nie dane było jej dokończyć zdania. Chłopak najpewniej ostatni raz złożył delikatny pocałunek na jej blado różowych ustach.
- Pamiętaj, że Cię odnajdę, a wtedy na zawsze będziemy razem! Powiedział, kiedy Vanessa zamknęła oczy. Wyglądała jakby zasnęła.
- Co teraz? Mężczyzna swe zapytanie skierował do Samsapiela.
- Jej czas w Piekle dobiegł końca. Dusza powoli opuszcza ciało. Za niedługi czas powróci na Ziemię w poszukiwaniu kolejnego... Odpowiedział.
- A co z nami? Co z Szatanem?
Mamy sześćset sześćdziesiąt sześć sekund na dopełnienie przepowiedni. Jeśli wszystko się powiedzie, cofniemy się w czasie.
- Więc na co czekasz?! Natychmiast wezwij Ezekiela! Krzyknął.
- Tak Panie- Odpowiedział, a następnie swe kroki skierował ku wyjściu z sali.
- Jeszcze trochę Vanessa. Wytrzymaj proszę! Powtarzał, wciąż nie mogąc pohamować łez.

**ROK WCZEŚNIEJ**

- Vanessa! Miałaś złapać piłkę, a nie robić za worek treningowy! Krzyczała jej przyjaciółka, która lekko potrząsała dziewczyną.
- P-przepraszam, zamyśliłam się- Odpowiedziała. Czuła silny ból głowy, po dość mocnym uderzeniu piłką. Nerwowo rozmasowywała bolące miejsce.
- Dziewczyno coraz częściej Ci się to zdarza... Proszę skup się, chciałabym wygrać ten mecz- Powtarzała nerwowo.
- Oczywiście! Uśmiechnęła się pokazując przy tym swoje białe, równiutkie zęby.
- Długo jeszcze?! Usłyszała głos na który niepewnie wzdrygnęła. Spojrzała na chłopaka, który czekał zniecierpliwiony na kontynuację meczu. Jej oczy mimowolnie się rozszerzyły, a na policzkach pojawiły rumieńce.
- Ach, teraz wszystko rozumiem...- Powiedziała Diana znacząco się uśmiechając.
- Przestań wariatko! Krzyknęła brunetka- Lepiej zacznijmy grać...
Po chwili rozbawione dziewczyny wróciły do gry, by po raz kolejny rozpocząć amatorski mecz siatkówki, który odbywał się na boisku za szkolnym dziedzińcem. Słońce powoli zachodziło za horyzontem, a delikatny wiatr łaskotał wszystkich po skórze. Rozbawieni atmosferą biegali wokół boiska szaleńczo się wygłupiając. Dziewczyny śmiały się niemiłosiernie, przybijając sobie radośnie piątki, kiedy końcowy wynik okazał się ich zwycięstwem. Vanessa uzyskała jeszcze większą satysfakcję, kiedy udało jej się pokonać szkolnego przystojniaka o imieniu Victor w którym skrycie się podkochiwała. Blondyn nie zdawał sobie z tego sprawy, jednakże lubił brunetkę pomimo przeciwności losu z jakimi przyszło jej się napotkać w szkole.
- Na mnie już czas- Powiedziała Vanessa, kiedy jej zegarek wybił godzinę dziewiętnastą.
- Pozwolisz się odprowadzić? Zapytał Victor.
- Oczywiście, że się zgadza! Odpowiedzi udzieliła Diana, która gorączkowo kibicowała przyjaciółce. Miała w tym ukryty cel, a mianowicie chciała pozostać sam na sam ze swoim ukochanym Madisonem, a najlepszym przyjacielem Victora.
- W takim razie chodźmy- Vanessa uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na przyjaciółkę, posyłając jej przy okazji piorunujące spojrzenie, jednakże gdzieś głęboko w duszy, dziękowała Jej za pomoc. Pożegnała się z dziewczyną, a następnie opuściła teren szkoły wraz z blondynem.
           Przez całą drogę powrotną Victor, próbując rozluźnić atmosferę opowiadał kilka anegdotek ze swojego życia, na co dziewczyna reagowała wdzięcznym śmiechem. Była zachwycona rozwojem sytuacji, a w szczególności, gdy chłopak złapał Ją za dłoń, na co automatycznie spłonęła rumieńcem. Poczuła motyle w brzuchu i przyjemne mrowienie promieniujące, aż do barków. Na drugiej dłoni zauważyła przeszywającą jej ciało gęsią skórkę. Robiło się coraz zimniej. Victor musiał to zauważyć, gdyż po chwili narzucił swoją kurtkę na ramiona Vanessy. Stanęli przed drzwiami domostwa dziewczyny, wciąż na siebie spoglądając.
- Może poszłabyś jutro ze mną do kina? Zagaił chłopak.
- Z miłą chęcią- Odpowiedziała. Promienny uśmiech kolejny raz zawitał na jej twarzy.
- W takim razie do zobaczenia jutro- Odpowiedział, a następnie pocałował dziewczynę delikatnie w policzek.
- Do zobaczenia- Wyszeptała, wciąż nie mogąc uwierzyć w dzisiejsze wydarzenia. Już dawno nie czuła się taka szczęśliwa. Delikatnie masowała się po policzku, w który została pocałowana. Chłopak pomachał jej, uśmiechając się delikatnie kiedy stał już na chodniku.
- Victor? Zapytała, kiedy chłopak chciał już odejść w swoim kierunku.
- Tak? Automatycznie zawrócił, ponownie stając przy dziewczynie.
- Kurtka...- Odpowiedziała nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Faktycznie- Ujrzała na jego twarzy delikatny rumieniec. Oddała chłopakowi jego własność. Sięgnęła do bocznej kieszeni spodenek, z którym wyjęła mały, metalowy kluczyk. Ostatni raz pomachała blondynowi, by po chwili zniknąć w swoim cichym i skromnym mieszkanku.

8 komentarzy:

  1. Co by to napisać, może cudowne? Strasznie mi się spodobało... pierwsza część przypominała mi trochę "Upadli"... no ale cóż :P Czekam na kolejny rozdział :)

    hitori-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie przeczytałam ''Upadli''. Opowiadanie jest wizją z mojego snu. Aczkolwiek bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że komuś spodobał się prolog ; )

      Usuń
  2. Jeny...to jest świetne! zakooochuję się *-*
    Czekam na więcej + zapraszam http://smileforme2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się na prawdę ciekawie. Masz lekki styl, czyta się przyjemnie. Sugeruję zmianę czcionki, na taką w której są polskie znaki. Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie już nie mogę doczekać się kolejnego rozdział€ :**

    OdpowiedzUsuń
  5. TO JEST FANTASTYCZNE!
    Cała akcja, tekst, to strasznie mocno wpływa na emocje... Naprawdę świetne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny i zachęcający prolog :D dołączam do obserwatorów i na pewno będę czytać:) zapraszam do mnie http://obca-krew.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie budujesz napięcie i zachęcasz do czytania. :D
    Zapraszam do siebie. http://intersensownie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń